Dobra, minęło 3 dni od 11-go listopada. Emocje nieco opadły, więc sobie pozwolę. Politycy centrum, dziennikarze mainstreamu (choć teraz to raczej niepokorni), celebryci - oburzeni na brunatne wybryki, race, otwarcie rasistowsko-faszystowskie transparenty, szarpaniny, pobicia, brak reakcji Policji, pobłażanie temu władz. I dobrze.
Ale jakoś mi tego świętego oburzenia brakło przez ostatnie kilka lat. A przecież takie transparenty (albo gorsze), burdy, najazdy na squoty, zniszczenia mienia, atmosfera agresji i nienawiści, to już było. Więc spytam. Gdzie byliście jak "lewactwo" wnioskowało o delegalizację ONR i MW (pierwszy raz bodaj w 2012 r.), gdzie byliście jak apelowaliśmy ("lewactwo") o zakazy dla "brunatnych" marszów, gdzie byliście jak składaliśmy dziesiątki zawiadomień o podejrzenie popełnienia przestępstw z nienawiści, gdzie byliście jak mówiliśmy, że trzeba się wziąć choćby za kluby piłkarskie finansowane z miejskiej kasy, gdzie to się szerzy, gdzie byliście jak krzyczeliśmy, że to neofaszyzm, antysemityzm, brunatne zagrożenie, wstyd dla Polski etc. Mówiliście: "przesadzacie", "histeryzujecie", "to tylko garstka radykałów", "niech się wykrzyczą". Dobrze, że już widzicie. Choć, żal jest. Przeciwdziałajmy, razem, proszę.
Bartek Ciążyński